Toskania – dzień 4. (09.07.2015)

Plan na dzień 4.
→ Palazzo del Bargello
→ Baptysterium
→ Piazza della Repubblica
→ Mercato Nuovo
→ Palazzo Vecchio
→ Basilica di Santa Croce

Wieczorem ustaliliśmy, że po pierwsze – musimy się wyspać, a po drugie – to ma być lżejszy dzień. Zaczęliśmy dzień niespiesznie, delektując się śniadankiem na świeżym (i już dość gorącym) powietrzu. Potem mała sjesta i około południa wszyscy byliśmy gotowi na ostatni dzień we Florencji. Dzisiaj przede wszystkim spacer, coby zapamiętać te przepiękne miejsca na jak najdłużej, a wejścia tylko jeżeli nie odstraszą nas kolejki.

Jedziemy autem i zostawiamy je na tym samym parkingu co wczoraj. Wprowadziłem jednak jedno usprawnienie – odstawię dziewczyny pod Ponte Vecchio (w okolicy Piazza di Santa Maria Sopr’Arno), a zostawić auto podjadę już sam. Zawsze to dla nich półtora kilometra spaceru mniej.
Gdy już byliśmy całkiem blisko (na wysokości mostu San Niccolo), okazało się, że mój plan ma jedną słabą stronę – muszę wjechać do strefy z ograniczonym ruchem, nie mając właściwego pozwolenia. Stwierdziłem, że jednak wjadę. Zostawiłem dziewczyny, szybko na parking i za trzy kwadranse dołączyłem do nich.

Na Ponte Vecchio znów tłum. Tym razem idziemy kawałek wzdłuż nabrzeża, więc mogę się lepiej przyjrzeć, jak prezentuje się z zewnątrz.

Przechodzimy przez Piazza della Signoria i kierujemy się w stronę Pallazzo del Bargello – jednego z najstarszych budynków w mieście. Obecnie mieści się tam Muzeum Narodowe, ale nas bardziej niż eksponaty interesuje przepiękny dziedziniec. Nie jest to może jakiś spektakularny zabytek, ale heraldyczne dekoracje pokrywające wszystkie ściany wokół dziedzińca czynią go bardzo ciekawym.

Chwila odpoczynku na ławce i ruszamy dalej. Kierunek – Piazza del Duomo. Czyli do miejsca, które zrobiło tu na mnie zdecydowanie największe wrażenie. Na początek wizyta w Baptysterium (puryści poprawią mnie, że to nie jest Piazza del Duomo, tylko Piazza San Giovanni, ale będąc na miejscu, naprawdę ciężko podzielić tę przestrzeń na dwa oddzielne place). Jak już pisałem wcześniej, całość budynku z powodu prac renowacyjnych, przykryta była kotarą – czyli podziwianie słynnych Drzwi Raju innym razem. Kolejki do wejścia praktycznie nie ma, więc od razu wchodzimy do środka. Pani z obsługi zwraca każdemu uwagę, że ramiona muszą być przykryte. Byliśmy na to przygotowani, więc nie ma problemu (w poprzednie dni, przechodząc obok kolejki do katedry, widzieliśmy jak z kwitkiem odprawiane były nawet osoby z odkrytymi kolanami). Romańskie wnętrze swoją architekturą oraz malowidłami na sklepieniu przypomina mi nieco stare kościoły grekokatolickie. Zdecydowanie największą uwagę przykuwa sufit, zdominowany złotym kolorem.

Wracamy na plac. To jest nasza ostatnia wizyta w tym miejscu, więc staramy się nacieszyć jego pięknem (co w dzikim tłumie turystów nie jest wcale łatwe).
Przy tej okazji robię też pamiątkową fotkę jednego z okien, w którym każdego dnia powiewały flagi ’46’ (jestem wielkim fanem Doktora 🙂 ) i Ferrari. Sadząc po ty, iż te flagi widać także na Street View, to jest to ekspozycja stała 😉

Tym sportowym akcentem żegnamy się z Piazza del Duomo.

Szybki wypad do znanego nam Subwaya i zaczynamy nasz ostatni marsz przez stare miasto. Kierujemy się w stronę Piazza della Repubblica. Naszym celem nie jest jednak podziwianie architektury, tylko karuzela, która rzuciła czar na nasze dziecko (zresztą już pierwszego dnia) i wymagała codziennego odwiedzania. A dzisiaj, na pożegnanie, wydaje się, że zażyczyła sobie co najmniej dziesięciu przejazdów 😉

Na szczęście solidna porcja lodów pomaga w uwolnieniu się od czaru już po trzech turach 🙂
Mijamy Mercato Nuovo (kolejny targ dla turystów) i na jego skraju zatrzymujemy się na chwilę przy Fontana del Porcellino. Jest to mała fontanna z dzikiem z brązu, który podobno przynosi szczęście – włóż gdzieś monetę, zobacz gdzie spadnie i tak dalej. Mnie to jakoś nie bierze, ale że zwierzę całkiem ładne i leciwe (XVII w.), to fotka i idziemy dalej.
Docieramy do miejsca, od którego w zasadzie rozpoczęliśmy zwiedzanie Florencji – Piazza della Signoria. Czas odwiedzić Palazzo Vecchio (byliśmy tu już pierwszego dnia, ale wtedy tylko przemknęliśmy do kasy biletowej). Wchodzimy na przepięknie udekorowany dziedziniec. Fontanna ze skrzydlatym chłopcem umiejscowiona pośrodku, dodaje temu miejscu dodatkowego uroku.

Wchodzimy dalej. Rozglądamy się, gdzie ktoś będzie chciał od nas bilet (znaczy Firenzecard), ale nikogo takiego nie ma … Wchodzimy po schodach, na pierwszym piętrze wszystkie drzwi zamknięte, a wejście wyżej jest zagrodzone. Hmm … Odpalam internet. W czwartek czynne do 14.00 … wtopa … jak ja mogłem o tym zapomnieć … 😦 Sala Pięciuset i jeszcze kilka innych naprawdę pięknych wnętrz, tym razem nie dla nas 😦 Szkoda, ale na szczęście nie była to główna atrakcja na naszej liście. Ruszamy dalej. Do ostatniego punktu programu – bazyliki Santa Croce. Gdy fasada kościoła majaczyła już na końcu wąziutkiej Borgo de’ Greci, na naszej drodze stanął … Pinokio. A dokładnie to przysiadł sobie na ławeczce. Za plecami miał zaś cały drewniany kram. To sklep sieci Bartolucci. Dziewczyny stwierdziły, że to dobry czas i miejsce na zakup pamiątek, więc zaliczamy nieco dłuższy przystanek.

Wychodzimy z zacienionej uliczki, szybkim krokiem przemierzamy nagrzany jak patelnia plac, rzut oka na fasadę i jesteśmy w środku Basilica di Santa Croce. Wnętrze wypełnione jest różnymi freskami, a także kaplicami możnych rodów florenckich, ale jesteśmy tu z innego powodu – kościół ten jest miejscem pochówku wielu znamienitych postaci, nie tylko z historii Florencji. Cała posadzka wypełniona jest płytami nagrobnymi, ale największą uwagę przykuwają ozdobione sarkofagi: Machiavellego, Michała Anioła, Galileusza oraz symboliczny nagrobek Dantego (pochowany jest w Rawennie).

Dochodzi dopiero 16:00, ale na tym niestety kończymy zwiedzanie Florencji 😦 Ja szybkim krokiem ruszam na parking, a dziewczyny na spacer wzdłuż rzeki Arno. Po prawie godzinie podjeżdżam po nie autem i na dobre żegnamy się z Florencją. Po drodze jeszcze małe zakupy w znanym już Coop’ie i 0 18:00 dojeżdżamy pod hotel. I tu spore zaskoczenie – na rozległym trawniku stoi kilkadziesiąt oldtimerów. Zakupy szybko do pokoju i lecę tam z aparatem. Okazuje się, że to jakiś rajd samochodów zabytkowych (chociaż było tam kilka całkiem świeżych autek). Niestety ten etap właśnie się kończy, wszyscy otrzymują mapki i za chwilę ruszą dalej. Mam jednak trochę czasu na przechadzkę i podziwianie. Po kilkunastu minutach zaczynają ustawiać się w kolumny i wyjeżdżać – najpierw samochody przedwojenne, potem nieco młodsze, potem włoskiej produkcji, a na końcu mercedesy i porsche’aki.
Coś naprawdę miłego dla oka na koniec dnia.

No prawie na koniec dnia – przede mną jeszcze wachta na basenie, a potem pakowanie, coby jutro jak najwcześniej wyruszyć z hotelu.

Jeszcze drobne uzupełnienie o Galerii Uffizi – od początku nie mieliśmy w planach odwiedzenia tego muzeum. Nie ulega wątpliwości, iż jest to jedna z najbardziej znanych galerii sztuki we Włoszech, ale zbiory malarstwa to po prostu nie nasze klimaty.

Podsumowanie dnia
Dzisiaj najfajniejsze było to, że przemierzając któryś raz uliczki starego miasta czułem się jak u siebie (na tyle, na ile kilkudniowy turysta może tak się poczuć) – już nic mnie nie rozpraszało, mogłem chłonąć atmosferę, przepiękną architekturę i cieszyć się tym wyjazdem. Aż żal, że to był nasz ostatni dzień w tym mieście …
A co do miejsc, które odwiedziliśmy (lub też nie), to wszystkie były fajne i warte zobaczenia, ale bez efektu wow 😉 Szkoda Palazzo Vecchio 😦

Odnośnie wjazdu do strefy z ograniczonym ruchem, to kilka miesięcy później przypomniała mi o tym fakcie przesyłka od straży miejskiej we Florencji – wycenili to na ponad 60 EUR. Jeszcze nie zdecydowałem, czy zapłacę …


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s