Plan
→ Corniche Road
→ Marina Mall
Gdy kładliśmy się po 3:00 w nocy spać, jasne było, że następny dzień potraktujemy ulgowo. Wstaliśmy najpóźniej jak się dało (żeby tylko zdążyć na śniadanie), ale i tak oczy nam się zamykały. Trzy godziny różnicy czasu dawały się mocno we znaki. Dodatkowo niebo całkowicie zasnute chmurami też nie wywołało u nas entuzjazmu.
Samo śniadanie smaczne i urozmaicone. Smaki z kuchni zarówno europejskich, jak i azjatyckich – każdy coś dla siebie znajdzie. To jest plus hoteli sieciowych – wiesz, na co się piszesz.
Po śniadaniu czekało nas jeszcze dokończenie rozpakowywania walizek, a później musiałem jeszcze rozwiązać problem z brakiem internetu na zakupionej karcie telefonicznej. Na szczęście dość szybko dotarłem do informacji o konieczności odpowiedniego skonfigurowania APNu i nasz „dawca” internetu ożył 🙂
Już przed wylotem podejrzewałem, że mój misternie przygotowany plan wyjazdu na miejscu ulegnie sporym zmianom i niestety od pierwszego dnia zwiedzania wszystko musiałem układać na nowo 😦
Było już po 13:00 i stwierdziliśmy, że dzisiaj czasu i siły starczy nam jedynie na rekonesans okolic Corniche Road oraz zakupy w Marina Mall.
Nasz pierwszy punkt to Al Bahr Towers. Bliźniacze wieże nie imponują wielkością (147 m), ale uważane są za jeden z symboli miasta. Największe wrażenie robią osłony przeciwsłoneczne, które otwierają/zamykają się automatycznie w zależności od intensywności promieni słonecznych. Jako punkt widokowy upatrzyłem sobie mały zjazd do parku znajdującego się po drugiej stronie autostrady. Co prawda stał tam zakaz wjazdu, ale za to spokojnie można było zaparkować. Widok okazał się całkiem niezły.
Przy okazji – proporcja ilości samochodów białych do innych kolorów, jaką widać na zdjęciu powyżej, jest w pełni zgodna z tym, co spotkaliśmy na ulicach zarówno Abu Dhabi, jaki i Dubaju.
Postój zabrał nam ledwie kilku minut i ruszyliśmy w kierunku Corniche Road. Wjechaliśmy od strony zachodniej i w ramach rekonesansu przejechaliśmy cały bulwar, aż do bramy Pałacu Prezydenckiego. Oprócz podziwiania widoków naszym głównym celem było namierzenie wypożyczalni gokartów. Zauważyliśmy ze 2-3 takie punkty. Najbardziej pasował nam ten umiejscowiony przy samym zjeździe w kierunku Marina Mall. Jego głównym plusem był usytuowany tuż obok całkiem spory parking.
Parking był miejski, więc konieczne było pobranie biletu z parkometru. No i standardowo problem – automat przyjmuje tylko monety. Obszedłem okoliczne sklepiki, ale nic nie wskórałem – nikt nie chciał mi rozmienić 10 dirhamów na monety. Trudno, najwyżej będzie mandat. W wypożyczalni gokartów zwyczaje takie jak u nas – trzeba zostawić dowód. Różnica jest za to w ich stanie technicznym (lepszy) i w cenie (dużo drożej). Wzięliśmy dwa pojazdy na 45 minut i ruszyliśmy promenadą. Zapewne w upalne dni ten deptak tętni życiem, ale teraz było raczej pustawo. Dojechaliśmy do głównego wejścia na plażę Corniche, pooglądaliśmy widoki i trzeba było już wracać.
Dochodziła 16:00 – czas na obiad i zakupy. Do Marina Mall mieliśmy raptem 2 km, więc za chwilę byliśmy na miejscu. Na początek mieliśmy w planach mały rekonesans, ale już po kwadransie stwierdziliśmy, że wystarczy. Całe centrum handlowe jest ponad dwukrotnie większe od Złotych Tarasów i na obejście go nie mieliśmy sił. Pora na konkrety.
Najpierw wymiana waluty – poziom 0, Al Ansari Exchange, kurs dolara 3,65. Kilka okienek, więc chwila i jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami większej ilości lokalnej waluty.
Teraz obiad. Lokal oczywiście z oferty Entertainera. Nie za bardzo mieliśmy koncepcję co zjeść, więc stwierdziliśmy, że zobaczymy na co pierwsze trafimy. Trafiliśmy na ‚La Brioche’. Jeżeli chodzi o wystrój, lokal wyglądał zachęcająco, a sądząc po kwocie „do zaoszczędzenia z Entertainerem” był w sam raz cenowo. I rzeczywiście. Dwa dania główne uzupełnione o frytki dla Karoli okazały się bardzo smaczne i były aż za duże dla naszej trójki. Tutaj w zasadzie po raz pierwszy zetknęliśmy się z tym, co później okazało się normalką – ekstremalnie miła i uczynna obsługa. Delikatne spojrzenie w kierunku kelnera i już biegnie, żeby zapytać, czy coś podać. Karoli spadł widelec, to dwie osoby na raz rzuciły się pod stół, a trzecia od razu położyła na stole nowy. Trochę czuliśmy się tym na początku spięci, ale z czasem przywykliśmy :). Po raz pierwszy także płaciłem z użyciem kuponu Entertainera. Wyglądało to trochę inaczej niż się spodziewałem – prosisz o rachunek, gdy kelner go przynosi, wybierasz kupon w aplikacji, podajesz swój kod, potem kelner wbija kod lokalu, spisuje kod transakcji, wraca do kasy i za chwilę przynosi rachunek z uwzględnionym rabatem. U nas najczęściej jeżeli nie zgłosisz promocji/rabatu przed wydrukowaniem paragonu, to już ‚po ptokach’, a tu zupełnie odwrotnie :).
Kompletnie obżarci przeszliśmy do ostatniej części – czyli zakupów w markecie. Zwykły Carrefour, ceny nieco wyższe niż u nas, nie ma o czym specjalnie opowiadać. Jako że naprzeciwko kas było kilka sklepów z pamiątkami, to zakupy nieco nam się przeciągnęły. Przy tej okazji sprawdziłem, jak tę emiracką rzeczywistość odbiera moja żona. Przed wyjazdem oznajmiła, że nie zamierza mnie odstępować nawet na krok, bo nie będzie się tam czuła bezpiecznie. No to sprawdźmy.
– Miś, to ja bym szybko skoczył zanieść zakupy do samochodu, a Wy tu popatrzcie na pamiątki.
– Dobra, my tu się będziemy gdzieś kręcić po sklepikach. Znajdziesz nas.
🙂 🙂 🙂
Gdy wróciłem, dziewczyny miały już powybierane kubeczki, magnesiki i różne takie.
Jeszcze po porcji lodów (z Baskin Robbins) i ruszyliśmy do samochodu. Zaraz po wyjściu pojawiła się bardzo duża przeszkoda – Marina Eye. Pięknie oświetlone młyńskie koło, robiło naprawdę duże wrażenie. Karola nie chciała słyszeć, że nie mamy już na to siły. Udało się ją przekonać, że jak tu wrócimy, to na pewno skorzystamy z tej atrakcji.
Przyznam, że byliśmy przekonani, że jeszcze wrócimy do Marina Mall, że przejedziemy się Marina Eye, ale niestety już tu nie wróciliśmy. Może przy następnej wizycie …
Podsumowanie dnia
To był bardzo krótki dzień, ale na więcej nie starczyło sił. Żałuję, że nie mieliśmy czasu, aby przejechać całą promenadę wzdłuż Corniche Road.
Niezależnie od tego wiedzieliśmy już, że przyjazd do Emiratów to był świetny pomysł 🙂